Dzisiejszy post sponsorowany jest przez tacę w rozmiarze XL, oczywiście taką z odzysku, czyli kolejny przedmiot z mojej rupieciarni do przeróbki :)
Tace są dwie, ta druga jest jeszcze większa, ale musi jeszcze swoje odczekać, jestem na etapie poszukiwania odpowiedniego motywu, chyba nie muszę wam mówić jakie to wyzwanie :)
Na pierwszy ogień poszła ta mniejsza. Tace są hmm... właściwie to nie wiem z czego, blaszane, miedziane, niby imitacja mosiężnych tac, ale dość solidna, nic się nie wygina, jest co udźwignąć.
Pomysł pierwszy, muszą się na niej znaleźć słoneczniki, nie pytajcie mnie dlaczego, musiały się tam znaleźć i już :) Motyw idealnie się wpasował, pozostało jakieś 0,5 cm do obcięcia, więc można śmiało powiedzieć, że słoneczniki szyte na miarę :)
Tace mają żłobienia, nie są jednolite, dno jest wypukłe,usłane kwiatami. Zaszpachlowanie tego motywu i stworzenie równej płaszczyzny oczywiście nie wchodziło w grę. Więc miejscami widoczny jest wyłaniający się kwiatowy, łodygowy, liściasty wzór, który okazał się fajnym trójwymiarowym dodatkiem i tłem dla słoneczników.
Oczywiście nie obyło się bez rdzawych kropek i miejscowego, subtelnego patynowania.
Kwestia wykończenia rantów, obrzeża i uchwytów była najbardziej istotna, bo przecież one praktycznie tworzą całą tacę. Pomalowanie tacy o takiej fakturze i z takiego tworzywa byłoby zbrodnią i mijałoby się z celem. Po naklejeniu słoneczników, zestaw farb wyjechał na stół, szukałam farby w odcieniach złota, znalazłam ale taką perlistą, która nijak nie pasowała do całości, aż nagle ku mojemu zdziwieniu....odkryłam zapomniany zestaw farb!!
Piszę o tym z takim przekąsem, bo jak można nie wiedzieć co ma się w posiadaniu, no jak? Wy też tak macie, że odnajdujecie preparaty, dodatki, które kupione jakiś czas temu, zostały rzucone w kąt, pokryły się pajęczyną i ani razu nie zostały użyte?? Nie wiem, może tylko ja mam takie zaniki pamięci ;)
Zbawienne okazały się odnalezione przeze mnie małe tubki pasty pozłotniczej firmy renesans . Kolory jakie posiadam to miedź i zielone złoto, idealnie pasowały mi do całej koncepcji, jak ja uwielbiam takie przypadki! :)
Niewielką ilość pasty wycisnęłam na talerzyk i nabierając niewielką ilość na miękki pędzelek malowałam rant tacy. Pasta do całkowitego wyschnięcia potrzebuje jak twierdzi producent 24h, jednak już po godz powierzchnia była sucha. Na koniec należy bawełnianą ściereczką przetrzeć całość, żeby ją wypolerować i nadać połysk. Minusem tej pasty jest to, że okrutnie śmierdzi, ale da się to wytrzymać dla tak fajnych efektów ;)
Taca w słonecznikowej odsłonie prezentuje się tak :
Taca niby zrobiona na bogato, ale bez zbędnego przepychu :)
To kolejna moja nie drewniana praca, nie wiem czy mi to już nie weszło w krew ;)
pozdrawiam paniKa :)
Ha! Też ostatnio skusiłam się na tą serwetkę, jak na słoneczniki to jest dobrze wydrukowana. Oczywiści nie mam na co ją przykleić, ale jak znajdę w klamociarni jakąś tacę, koniecznie okrągłą to zainspiruję się:) Przepięknie ci wyszła ta taca i złocenia też. Ewentualnie zgasiłabym tą żółć jakąś patynką po całości lub lakierem postarzającym, by była bardziej ciepła, ale może właśnie ci chodzi o taki odcień:) Oj, szalejesz, szalejesz:)
OdpowiedzUsuńJa muszę sobie dać na wstrzymanie, bo pewnie co druga praca by była u mnie z tym motywem, póki co to dopiero druga praca, pierwszy był segregator :) Żółć miejscami próbowałam tak jak piszesz gasić patyną, a raczej jej resztkami, gdyż tej ciągle brak ;/ Lakieru postarzającego nie posiadam chodzi o taki w kolorze herbaty? :)
UsuńPoszaleć mam zamiar dopiero z tą drugą ;)
Piękna, motyw idealnie współgra z resztą.
OdpowiedzUsuńGratuluję :)
Dziękuje Aniu :) Duże znaczenie ma tu sam przedmiot, ten sam w sobie, a raczej jego kształt, zdobienia to już połowa sukcesu, dlatego żaden rupieć nie może mi umknąć (oczywiście poza tymi, które już rozpadają się w rękach, tym odpuszczam ;) Pozdrawiam
Usuńbaaardzo lubie motyw slonecznikow, a w tej tacy wpasowaly sie idealnie!!!:)
OdpowiedzUsuńDziękuje :) to również jeden z moich ulubionych motywów :)
Usuń