Pora odkurzyć kilka staroci, o których niedawno wspominałam. Przechodzą one kilka etapów, oczywiście pierwszy to oczyszczanie, czyli odkurzanie, przemywanie, szlifowanie czy wręcz szorowanie ;). Kiedy przedmiot zaczyna wyglądać już przyzwoicie, przychodzi czas na poprawianie lub wymienianie zamków, zawiasów, klejenie i inny lifting :) Wydawać by się mogło, że teraz mamy już z górki i pozostaje tylko wybranie motywu i dodatków, jednak ten moment jest często najbardziej pracochłonny. Staje przed nami zadanie uratowania przedmiotu,upiększenia go, ale jednocześnie nie możemy zatracić w nim tego co najpiękniejsze-klimatu vintage.
Przedstawiam moje zmagania z szufladką, historia tego przedmiotu jest do końca niesprecyzowana, krążą jedynie legendy, że było ich więcej, niestety zachowała się tylko jedna i do tego mocno sfatygowana :)
Szufladka oczywiście już znalazła swoje przeznaczenie i jest...tacą :) Aktualnie wygląda tak jak na załączonych obrazkach, natomiast pewna dobra duszyczka (czytając to będzie wiedziała o kogo chodzi), podpowiedziała mi, że wystarczy usunąć gałkę znajdującą się na przodzie i na jej miejscu umieścić uchwyt (po przeciwległej stronie również), przez co będzie bardziej funkcjonalna.
Oczywiście przedmiotów jest więcej, czekają tylko na "lepsze czasy", czyli przypływ weny. Jeżeli macie jakieś pomysły, sugestie, co można zmienić, ulepszyć lub jak wykorzystać przedstawione przedmioty, podzielcie się nimi, chętnie z nich skorzystam :)
A oto wspomniane starocie, a właściwie ich część...
pozdrawiam paniKa :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.