Witajcie!
Nie tak dawno pajęczyny się na blogu pozbywałam,
a tu znowu trzeba odkurzać i to solidnie!
Na swoje usprawiedliwienie mam:
pomalowane krzesło,któremu na biało się dostało,
kuchenny retro stolik, bo na krzesełku trzeba przy czymś siedzieć,
pomalowanych kuchennych krzeseł 4,bo farby bieluśkiej z wyżej wymienionych malowanek troszkę zostało ;)
Niewielkie przedmioty,ale z malowaniem troszkę się zeszło,
a na koniec już tych metamorfoz
dopadło mnie najgorsze...
czyli wstręt do farby wszelakiej :D
Ten jednak nie trwał zbyt długo, bo jak tu wytrzymać bez decu tworzenia - nie sposób! :)
I tak pierwszy na warsztat trafił młynek. Kształ może i niezbyt ciekawy, taki zwykły okrąglaczek...żeby chociaż szufladkę miał ;)
Troszkę czasu upłynęło zanim pojawiła się koncepcja jak młynek ozdobić. Na początku chciałam umieścić na nim jakiś ornament, jednak nie sposób było żadnego dopasować na tak małej powierzchni. Kolejna myśl to transfery, jednak i ta opcja tak szybko jak się pojawiła, równie szybko zniknęła :)
Niezawodny okazał się piękny kwiatowy motyw, którego po raz pierwszy użyłam ozdabiając drewniane etui ~klik~
Nie chciałam, żeby motyw pokrył cały młynek. Tak więc górną cześć młynka pokryłam taśmą, rozmiarem zbliżoną do dolnej części młynka (odkręcana część, pojemnik na zmielony pieprz).
Dwa niebieskie paski stanowią tło, a całości nie dominuje motyw,który co tu dużo mówić chcąc nie chcąc i tak przykuwa największą uwagę - mój faworyt wśród serii Cath Kidston ;)
Motyw pokropkowałam w jasnonebieskie i brązowe punkciki, a granicę pomiędzy serwetką a niebieskim paskiem z farby potraktowałam dość solidnie patyną :)
Kolor
niebieski nałożyłam wprost na drewno, po wyschnięciu farby delikatnie
przetarłam całość. Najlepszy efekt obdarcia z farby dały pionowe
przetarcia papierem (bardziej realistyczne postarzanie ;)).
Najwięcej czau zajęło postarzenie elementów metalowych, jak widać na pierwszym zdjęciu była to nówka sztuka i nieźle dawała po oczach swą nowością ;)
Zaczęłam od przeszliwowania meltaowych części, a następnie przy pomocy gąbki nałożyłam na całość wosk barwiący ~klik~
Na lekko wyschnięty wosk również przy pomocy gąbki, punktowo, w wybranych miejscach nałożyłam farbę (niebieski,który został z malowania pasków). Kiedy farba dobrze już wyschła na farbę nałożyłam patynę, która przybrudziła jasny kolor farby, dając jej rdzawy nalot.
Patyną ozdobiłam też "czyste" metalowe miejsca,które nie były pokryte jeszcze żadnym preparatem (elementy przy korbce).
Całość spoił, a właściwie przeżarł ze sobą ;) lakier w spray'u.O czywiście póniej całość została dodatkowo polakierowana lakierem akrylowym. O tym sposobie na metalowe powierzchnie pisałam już przy okazji drewnianego etui tym razem został on urozmaicony o dodanie patyny :)
Młynek przeznaczony jest do mielenia pieprzu, ten cudowny aromat towarzyszył mi przez cały proces ozdabiania,tak intetnywnie, że kichaniu nie było końca ;)
W kolekcji młynkowej mam jeszcze malenki młynek z kolekcji Włocławka i piękny, starusieńki młynek na desce....ale o nim przy innej "zakręcownej" okazji ;)
Pozdrawiam Was gorą...
czy to już będzie przesada? :D
A co tam,
pozdrawiam Was gorąco!
kilka dodatkowych stopni nie zrobi nam już różnicy ;)
paniKa
jestem pod ogromnym wrażeniem twoich prac. powoli przeglądam twój blog i co tu dużo mówić - wielkie brawa dla ciebie:) pozdrawiam serdecznie Sylwia
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :) Dziękuje za taka cudowną opinię o moich rąk wytworach ;) Z przyjemnością poobserwuje twoje Uroczysko :) pozdrawiam
UsuńAle śliczne maleństwo! Postarzony jak zwykle - pierwsza klasa :) A metalowe części bardzo fajowe z ta fakturką. Niech się schowają wszystkie nowe młynki świata ;) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTwoje komentarze jak zwykle kipiące pozytywnym, energetycznym ładunkiem ;) Ale ten chyba wyjątkowo, czyżby to z powodu udanego wypoczynku? ;) Dziękuje ci z całego serducha :) Mam nadzieję, że następny młynek jaki wpadnie w moje ręce będzie już bardziej rdzawy, to zdecydowanie ułatwia pracę ;) pozdrawiam
Usuńślicznie-pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDziękuje :) Pozdrawiam gorąco
UsuńŁał, świetna metamorfoza!
OdpowiedzUsuńDzięuje :)Cieszę się, że przypadła ci do gustu :)) pozdrwiam
UsuńA mnie się jeszcze goręcej zrobiło od Twego młynka, serce mi zabiło, cóż za perfekcyjne postarzenie.....nie ma powierzchni której byś nie dała rady nadać wyglądu przynajmniej 100-letniego, suuuuper:)
OdpowiedzUsuńDziękuje kochana :) Jak miło czytać, że taki niepozorny młynek wywołał szybsze bicie serca! Jest, jest taka powierzchnia, szkłem się zwie...no za nic mi nie podchodzi, ale może kiedyś i ta trudna dla mnie sztuka się powiedzie :) pozdrwiam
UsuńSuper cudeńko.
OdpowiedzUsuńWreszcie jesteś :-)
Pozdrowionka
Dziękuje :) Też się cieszę, że cie widzę :) hm, czy czytam?! ;) Ślicznie dziękuje za odwiedziny, pozdrwaim gorąco :)
UsuńSuper pomysły i ekstra wykonanie, zostaję. Masz we mnie wiernego oglądacza:) Zapraszam do sie http://rozana-laweczka.blogspot.com Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuje za tyle ciepłych słów, dołączenie do moich miłych obserwatorów i za odrycie Różanej Ławeczki :) Po raz kolejny odrywam nowe miejsce u uświadamiam sobie, że tyle jeszcze wyjątkowych miejsc jest mi nieznanych :) pozdrwiam
UsuńSuperowo wyszło :)
OdpowiedzUsuńDziękuje, super, że się podoba! :) pozdrwiam
UsuńSuper sie uporalas z postarzeniem mlynka! A roze idealnie sie komponuja ze stylem vintage, w Twoim wydaniu - poprzecierane i pokropkowane pozostaja romantyczne ale nie przeslodzone.
OdpowiedzUsuńNajwięcej zajęło mi postarzanie metalowych części, kwiatowy motyw ,którego użyłam, to właściwie taki "samograj", jedynie go troszkę przykurzyłam ;) Ślicznie dziękuje za odwiedziny :) pozdrawiam
UsuńJestem pod wrażeniem, świetna metamorfoza :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :) Pozdrawiam gorąco
UsuńUwielbiam metamorfozy! młynek wygląd świetnie. Najbardziej urzeka mnie ta srebrna cześć, genialnie postarzona, a całość nieziemsko przetarta ! :D
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie i ślicznie dziękuje! :) Sporo jeszcze przedmiotów czeka na metamorfozę, chociaż większość już sama w sobie jest wyjątkowa, przez to,że niejeden strych już zwiedziła ;) Twój "motyl po przejściach" również genialny, ale o tym już wiesz :) Pozdrawiam
UsuńPiękny, starusieńki młynek!
OdpowiedzUsuńKompozycja, kolory, tarcia, cienie, kropki ... wszystko super.
Dziękuje kochana! :) Ogrąlaczek nie stawiał oporów, więc praca z nim to była czysta (nie licząc upaćkania się patyną i woskiem) przyjemnością ;) Pozdrawiam
UsuńJaki stareńki!:)Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuje za odwiedziny :) Pozdrawiam
Usuń